Zasadniczo różny proces składu książek i łamania tekstów dla wydawnictw w postaci elektronicznej ma jednak wiele wspólnego ze tradycyjnymi metodami DTP. Nośnik jest oczywiście nieco inny, nie mniej jednak zasady obowiązujące są podobne. Dodatkowo, najczęściej ludziom odpowiedzialnym za skłąd zwykłych publikacji papierowych, powierza się zadanie ich przeniesienia do internetu. Powiązanie tych kompetencji u jednego specjalisty jest zjawiskiem wysoce pożądanym.
W internecie każdego dnia powstają elektroniczne wersje tradycyjnych publikacji, są nawet specjalne technologie wymyślone w tym celu. Myślę, że wielu specjalistów DTP kurczowo trzymających się tradycyjnych, można powiedzieć old schoolowych technologi, powoli muszą zdawać sobie sprawę, że wkrótce będzie się od nich wymagać profesjonalnego skłądu książek, łamania tekstów również dla publikacji elektronicznych.
Znajomość zasad panujących w internecie, w szczeóglności zasad użyteczności stron internetowych będzie kluczowa dla odniesienia przewagi na konkurencją. Internet rządzi się swoimi prawami, nie wystarczy przenieść dotychczas wpojonych zasad z klasycznego DTP na ten grunt, trzeba się dostosować. Użytkownicy są coraz bardziej wymagający i zaawansowani, przez kolejne lata zdążyli poznać zasady rządzące siecią i jeśli ktoś zaprezentuje im coś, co nie wpisuje się w ich sposób percepcji internetu, z gruntu skazane jest na porażkę.
Aby skutecznie przenieść publikację do internetu, należy zapoznać się szczegółowo z możliwościami technologii, dostępnością stron, użytecznością, architekturą informacji, zwyczajami i netykietą. Dopiero po tak solidnej dawce podstaw, można przystąpić do adaptacji zasad tradycyjnego składu książek na grunt internetu.